wtorek, 14 lutego 2012

lepiej niż gorzej...

Moje samopoczucie, dobre (żeby nie było), od wczoraj ulatnia się jak powietrze z Zetowego balonu....
Niby balonik jest ładny, kolorowy, ale coraz wątlejszy... Tak jak ja :/

Jestem zmęczona około-ciążowymi przypadłościami. Mam głos (o ile akurat go mam) jak po wypiciu dobrej zgrzewki... nie, nie piwa- ale czystego spirytu. Na szczęście w nieszczęściu dzisiaj prawie w ogóle nie wydaję z siebie dźwięków. Oj...przepraszam... wydaję- ulatnia się ze mnie powietrze od (tak, tamtej) strony i mimo prób, potów na czole aby wstrzymać... nic z tego... balon się sypie.  I chusteczki teraz to moje najbliższe przyjaciółki... Bo nos odmawia posłuszeństwa i tunele mam zadżumione. W wyniku tego dzisiaj w nocy spałam niemal na siedząco... Co skończyło się bólem czterech liter i lewej strony pleców (czemu lewej, a nie prawej nie wiem...). Mało tego... każde kichnięcie czy kaszlnięcie (choć kicham malusio, za to kaszel powoduje, że stresuję się czy Robal nie wyleci w chusteczkę z tym kaszlem... :/ ) powoduje obkurczanie się pęcherza, który i bez tego ma wielkość ziarnka słonecznika :( A dla dwupaka jest BARDZO ograniczona liczba leków dostępnych bez recepty... A nie mam siły (ani chęci) wybierać się do lekarza.

Na to fantastyczne zdrowe samopoczucie, kobiety o kształcie słoneczka, nakłada się psychiczne zdołowanie... Nazywają to wyrzutami sumienia :( Czasami chciałabym cofnąć czas i zmienić kilka rzeczy, które się zrobiło kiedyś. Czynności- niekoniecznie myśli. Myśli są przecież sprawą indywidualną i chyba najbardziej prywatną i bardzo często nasycone są emocjami jakie nami targają. Myśli można dzielić na te, które dzieli się z najbliższymi i tylko z najbliższymi, i na te, do których może mieć wgląd szersza publika. 
Czynności choć wydają się niewinne i nie mają niczego i nikogo na celu, w pewnym momencie mogą odbić się rykoszetem... Wtedy obierają cele, których nikt nie chciał, nie planował, nie miał zamiaru skrzywdzić. A jednak skrzywdził...

to uczucia kierują czynnościami
nie zawsze na nie wpływ mamy
choć bardzo się staram pilnować 
nie zawsze mogę sobie ufać

nie znam przyszłości
nie chcę pamiętać przeszłości
a teraźniejszość choć czasem męcząca
wygrzebie przeszłość i zaplącze z przyszłością
a ja będę tylko w czoło się pukać...



Takie smętne myśli przepływają lawinowo... Nie wspomnę o braku apetytu, lub o napadach gwałtownego głodu, który kończy się w momencie otwierania lodówki...

A przecież dzisiaj powinnam się cieszyć! Rano zawiozłam Zetkę do przedszkola. Po raz pierwszy od dwóch tygodni!!! Bałam się, że będą sceny płaczu jak na początku. I owszem popłakała się jak zobaczyła dzieci, a raczej trzy dziewczynki, które były przebierane przez rodziców w różne księżniczki... Zetka nie chce się w TO przebierać, ona nie chce w ogóle się przebierać. Pani przyniosła jej strój, który wczoraj jeszcze zamówiłam przez telefon. I mimo tego, Zetka NIE CHCE się przebierać. Więc pani schowała jej strój i powiedziała, że Zetka ma jej pomóc w przebieraniu innych dzieci. Od razu poszła do sali. Wróciłam po kilkunastu minutach, żeby zapłacić za strój i za zdjęcia i co widzę?... :) Zetka w stroju Tygryska już paraduje w sali! :) Już nie mogę się doczekać zdjęć- bo sama niestety nie zrobiłam nic, żeby czasem nie odwidziało się małej tygrysicy... 
A jaka miła niespodzianka czekała na mnie, gdy przyszłam odebrać Zetkę!! :D Od razu odstawiła zabawki i przybiegła do mnie, ukochała mnie i powiedziała do kolegi, z którym się bawiła "to moja mama, nie twoja!" I od razu grzecznie powiedziała do widzenia i wyszła ze mną z przedszkola!! :) I jaki humor jej dopisywał i opowiadała jacy przebierańcy byli, co robili!! WOW!!! Oby tylko tak zawsze było, i oby już tak strasznie nie chorowała!!

2 komentarze:

  1. Z tym chorowaniem dzieciaków, to niestety ciągła bolączka. Ale życzę, aby Twoje pragnienia co do absencji Zetki w domu się spełniły. Swoją drogą to zadziwiające jak można szybko spowodować, że dziecko zmieni "front" - ciekawe co te panie przedszkolanki serwują im do mleczka :)

    A co do plątaniny w czasie. To czasami się człowiek zastanawia, co jest bardziej poplątane: myśleć o przyszłości przez palce przeszłości, czy o teraźniejszości biorąc pod uwagę przyszłość...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się nad zmianą Zetkowych poczynań zastanawiam. Dzisiaj poszła trzeci dzień po chorobie, do przedszkola i sama znów się do tego przedszkola ubierała i pytała czy zobaczę jak tańczy w przedszkolu...
      Przyjechałyśmy (po uprzedniej wizycie u alergologa- oczywiście z Zetką) i rozbierała się sama i... wpadła w szał, bo chciała iść do sali z dinozaurami. A to nie jej sala... Więc pani wzięła ją na ręce i poszły po dinozaury. I humor był już pyszny. Nawet mi pomachała i przesłała buziaka :) Ha! Wystarczyły dwa tygodnie przerwy- bal- i dziecko pokochało przedszkole :D

      Usuń