czwartek, 29 marca 2012

krótka "powieść" kryminalna

Oprócz TV i mojego długoletniego już życia z Nim, gdzie pod łóżkiem egzystował karabin snajperski, po kątach walała się broń krótka, czy w co drugiej szufladzie można nadziać się na mniejsze lub większe noże ... nie widziałam z tak bliska ostrej broni!! Prawdziwej, najprawdziwszej. 
Nadwrażliwość ciężarówki w wyniku spotkania "trzeciego stopnia" z bronią, spowodowała chwilowy zastój pracy serca, a z oczu popłynęły niekontrolowanie łzy strachu...

Piękne słońce. Wesoła muzyka w słuchawkach. Taneczny niemal krok. Radość na twarzy. Znów wyprawa w miejsce relaksu.
Przystanek. Godzina szczytu. Dużo ludzi. Autobus. 
Stoję obok kierowcy. Niemal przy samej przedniej szybie. 
Skrzyżowanie. Światła. Czerwone- stoimy. Zapala się zielone. Kierowca rusza. I niemal od razu gwałtownie hamuje. Mój brzuch się przykleja, a usta całują szybę dzielącą pasażerów od kierowcy. Podnoszę oczy ciskające gromy i...
Nie dalej jak z 1,5 metra ode mnie stoi na drodze przed autobusem mężczyzna. Na szczęście dzieli nas szyba. Inaczej matka wariatka miałaby przypieczętowany tytuł- wariatka! Bo... zaczęłabym krzyczeć gdyby nie ta szyba! 
Mężczyzna w czarnym umundurowaniu. Na głowie kominiarka. Tors zakryty kamizelką, której nie powinnam się bać, bo przecież On nie raz w podobnej paradował... Ale!...
Mniej więcej wyglądał, jak ci panowie:
 Zdjęcie zapożyczyłam z http://atplatoon.w.interia.pl/polskiat2.html
Ten mężczyzna odwrócony był do nas. W rękach trzymał broń! I to nie była broń krótka! Machał rękoma z tą bronią zatrzymując ruch. 
To trwało może z minutę. Ale przez tą minutę miałam wrażenie, że biorę udział w jakimś filmie sensacyjnym, albo "Polska B" została zaatakowana przez terrorystów, a ja wraz z tą "Polską B"...
Mężczyzna się odwrócił. Wzięłam głęboki oddech. Uspokoiłam się. Rozglądam.. Wokół na skrzyżowaniu  mnóstwo policji. Z uliczki, z prawej strony, tam gdzie są "tyły" sądu, wyjeżdża "zwykły" samochód. Wyróżnia się zaledwie kogutami na dachu i niecodziennie ubranymi podróżującymi. W środku byli mężczyźni- klony, tego sprzed autobusu. Za tym małym samochodem wielka "suka", ale też nieoznakowana. Wyróżnia się chyba pancerną blachą i jedną wielką kratą. No i takimi samymi czarnymi podróżującymi. Trzymali broń! ...
Teraz, po kilku chwilach, doszłam do wniosku, że pewnie jakąś "grubszą rybkę" z sądu transportowali... 
Ale wtedy, przez ten ułamek sekundy... Bałam się! JA się bałam!!! 

Niby taki zwykły dzień. Słońce- deszcz. Deszcz- słońce. A jednak...
Oj, dzieje się... I na ulicach i w układzie hormonalno-emocjonalnym matki wariatki :D

2 komentarze:

  1. noooo, to nic fajnego. jak sie tak zastanowic, to nam sie juz opatrzyl widok broni - w tv, filmach, wszedzie prawie, niemniej jednak - to male czarne cos ZABIJA! to przerazajace, jak sie dostanie w niepowolane rece, to sekunda i nie ma ludzia. zawsze patrze na policjantow noszacych bron i sie zastanawiam jak to na nich wplywa. troche juz wiem, bo bylam z jednym takim kilka lat, ale na dobre mu to nie wyszlo, tzn. noszenie broni :) -> zarozumialstwo, poczucie,ze wszystko wolno i jestem bogiem. mialam kiedys okacje potrzymac pistolet, ale nie sprobowalam... mimo ze czasem naprawde mam ochote kogos, powiedzmy, wyeliminowac, to jednak chyba nie doszloby to do skutku... brrr!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha! ładnie to ujęłaś, tak kobieco i subtelnie "wyeliminować" :) Podoba mi się to słowo. Ale zbyt gwałtownie chyba reaguję i przez to częściej używam "mam ochotę zabić to czy tamto stworzenie" :P

    A strzelać kiedyś strzelałam- w wiatrówki :D do wron z dziadkiem :D

    Sam widok TAK wystrojonego faceta, w zwykły dzień... Mnie na ułamek zmroziło...

    OdpowiedzUsuń