poniedziałek, 19 marca 2012

WIOSNA

Wiosna!! Prawdziwa najprawdziwsza wiosna!! :D


Może brakuje jeszcze koloru zielonego... Ale zapach wiosny już jest!! I od razu inny nastrój człowieka nachodzi :)
U nas było 17 stopni!!! Po takich mrozach, zimnach i wiatrach, to niemal jak Karaiby - wymarzone i wyczekane ;-)
Z szafy i innych zakamarków zaczęły wychodzić lżejsze kurteczki, buciki... I od pierwszego słoneczka matce wariatce przygrzało ;) A czemu? A temu, że nawet sprzedawczyni patrzyła na mnie jak na kosmitkę... Pożegnała mnie słowami "tylko niech pani się nie przewróci" Pfff... Bo w ciąży to od razu niezdara?!? Wielki i ociężały słoń ciążowy kupił... piękne, delikatne, zgrabne, bosko kobiece... 10cm szpilki :D


I mało tego!?! W tych szpilkach wymaszerował ze sklepu prosto na dalsze wiosenne spacerki! A co tam! Wygodne są, a raczej noga jak brzuch mi nie urośnie, więc chociaż coś mogę zmienić w wiosennej szafie :)
Piszę i piszę i już trzeci dzień mija... Dzisiaj odprowadzałam Zetkę do przedszkola w nowych bucikach! A jak! Jak są to trzeba chodzić, przynajmniej "arbuza" nie ma na pierwszym planie. No i masz... Słowa sprzedawczyni okazały się kiepskim przekleństwem... Wracając, już niemal pod samą bramą...  Silny wiatr w plecy, szybkie szukanie kluczy w torebce, nierówny chodnik, głowa układająca listę co zrobić trzeba... I... JEBUT... dosłownie!! :D Obcas został w szparze, a wielkie i ociężałe cielsko, wcale nie leciało jak żółw ospale... Runęłam jak długa!! Zdarłam oba kolana i obtarłam jedno cudo, które pozostało na stopie!! A wszystko uwieńczył głupi, nerwowy i głośny chichot matki wariatki!!!! :D Popłakałam się ze śmiechu, sama z siebie... Co za wstyd! Jak dziecko :P

Wracając do soboty.
Zakupiliśmy też Zetce kamizelkę, na pierwsze wiosenne spacery w parku, bo ma same płaszczyki, kurtki... A na plac zabaw to raczej szkoda płaszczyka :P
A Jemu kupiliśmy piękny śledzikowy krawat! Dzisiaj wieczorem ja wyjdę w samych szpilkach, a On w krawacie :P .... HAHA :D Tak mnie właśnie naszło na intymne fantazje ;)

Ale o wiośnie...
Widać, że wiosna. Coraz więcej kolorów w odzieży w ludziach. A i ja czuję się lepiej widząc więcej ciężarówek już z większym ładunkiem, chodzących :)  (Choć mało która chodzi na obcasach, a niestety żadnej nie widziałam na szczudłach równych moim :P )
Dzień rozpoczął się od wynoszenia pościeli do przetrzepania na balkon. Po śniadanku- kawka na balkonie. A Zetka zażyczyła sobie malowanie pazurków.


 Jak wyszłam po coś z balkonu i wróciłam... Zetka malowała sobie samodzielnie pazurki u nóg... A raczej prawie zamalowała lakierem dużego palca :D Ale jak profesjonalnie trzymała pędzelek i flakonik!! Myślałam, że padnę :)
Po drodze do parku, widzieliśmy, że ktoś wyskoczył - chyba z tej radości pierwszowiosennej- z kożucha. Wychodząc na spacer, leżał pod jedną kamienicą. Jak wracaliśmy, leżał kilka metrów dalej. Jakiś bezdomny? No ale chyba, w tej wiosennej euforii, nie pozbył  by się najcenniejszej rzeczy? No chyba, że wygrał w lotka... Choć jeśli to nie bezdomny, to życzę jakiemuś, aby jak najszybciej znalazł się na tej ulicy i ucieszył się tym, raczej zimowym, ale jakże przydatnym znaleziskiem! Może w ciepłe dni nie przyda się tak bardzo jak w zimowe zawieruchy... Ale... może chociaż troszkę wygodniej by się takiemu człowiekowi spało...

No tak... dziś już poniedziałek. Weekend był piękny! A poniedziałek nieco ochłodził wiosenny entuzjazm. Ale tylko troszkę. To przez ten wiatr- silnyyyyy był. Ale i tak można było wyjść w wiosennych płaszczykach, a nie w grubych zimowych kurtach :D
Ach! A pogoda ma być coraz piękniejsza. Coraz bardziej wiosenna :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz