Uhhhh...
Kolejny ważny dzień w naszym rodzinnym kalendarzu! Zetka poszła na swoje
pierwsze dodatkowe zajęcia. Zajęcia z gimnastyki sportowej. Aż mi się
łezka zakręciła ze wzruszenia, jak zobaczyłam ją w stroju sportowym (
no, powiedzmy sportowym... Zaadoptowaliśmy letnie, krótkie spodenki i po
prostu koszulkę). No, ale jednak... Zobaczyłam ją w takim stroju
sportowym na sali gimnastycznej. W wielkiej sali w szkole. Przypomniały
mi się zajęcia z "wuefu" na które JA chodziłam! A teraz taki mój
okruch...
Najmniejsza na zajęciach. To mnie nieco zirytowało. Miała to być grupa
3-4 latków... Ale w tym przedziale wiekowym jest tylko Zetka.
Ale jest i ćwiczy! Radość jaka bije jej z twarzyczki usprawiedliwia
wszystkie niedociągnięcia organizatorów. Jest najmłodsza, ale i
najbardziej...gibka!!! :)))
Czułam taką dumę i... Zazdrość!!! Dumę z Zetki - oczywiście! I nie, nie
zazdroszczę jej tego, że jest najbardziej gibka ;) Mi elastyczności
jeszcze nie brakuje. Potrafię jeszcze stopą poprawić włosy ;-)
Zazdroszczę Jemu, że to On jest z Zetką na pierwszych zajęciach. Ja
tylko dostaję relacje foto i video :/ A to zawsze ja byłam przy jej
"pierwszych razach". Przy jej pierwszym uśmiechu, odwracaniu, siadaniu,
staniu itp... A teraz...jakby mi coś oderwano. Do tej pory to przecież
był mój przywilej. No i skończyło się rumakowanie. ;-) Zetka z zajęć
była bardzo zadowolona. Na koniec spytała czemu tak krótko!!! ;) A
trwały zegarową godzinę. Od trenera, dowiedział się, że Zetka jest
jeszcze mała, bo nie rozumie wszystkich poleceń, ale to nie jest
przeciwwskazaniem. Gdybym ja tam była, to odpowiedziałabym trenerowi, że
Zetka nie jest za mała. Ona tak po prostu ma! ;)
Odnośnie zajęć, ćwiczeń...
Byłam na swoich pierwszych zajęciach z wypisanym dla mnie treningiem...
Pierwszy raz w życiu po ćwiczeniach miałam wrażenie, że nie potrzebny mi
prysznic...bo już jestem cała mokra ;-) Byłam padnięta. Ale zadowolona!
Na razie nie mam rozpisanych ćwiczeń tylko i wyłącznie na brzuch. Mam
ćwiczenia odchudzające ale i też na rzeźbę tych elementów ciała, których
odchudzać nie muszę (bo się okazało, że nie wszystko muszę zmniejszać
;) ) Na gym spędzam co dwa dni średnio 1,5-2 godziny! Ale to uzależnia. I
mam nadzieję, że nawet jak dojadę do celu, nie skończy się moja
przygoda ze sportem. Pewnie dalej zostanę przy samym bieganiu :)
Minęło już nieco czasu od pierwszych ćwiczeń! :) Nie powiem, ale widać
efekty w przeciągu tygodnia- ćwiczeń, diety i wspomagania
kosmetycznego!! :) Ciężarowy brzucholec się podciągnął, coraz mniejsze
boczki!!! :)) Od jednej z dziewczyn z Bonsai usłyszałam, że mam inny
brzuch, bo jak go oglądała to był, taki flak ;P No nic trzeba tak
dalej! :) aż osiągnę swój cel, który jak się okazuje wcale nie musi być
drogą przez mękę wyrzeczeń i zaciskania pasa!!! :) Dietetyczka,
powiedziała mi, że z moją dietą nie jest tak tragicznie!!! Że nie trzeba
wiele modyfikować. A do tej pory ciężko mi było schudnąć bo... Jadłem
tyle ile mój organizm potrzebował do utrzymywania obecnej wagi!! Teraz
trzeba nieco zmniejszyć kaloryczność jedzenia i co ważne wyregulować
czas spożywanych posiłków.
Dla przykładu, podam Wam mój jeden dzień z dzienniczka jaki miałam prowadzić przez tydzień przed spotkaniem z dietetykiem.
8:40 owsianka (bardzo lubię i Zetka też, bo będąc z nią w ciąży mogłam wciągnąć cały karton dziennie owsianki)
10:00 kawa z mlekiem i orzechy (włoskie i laskowe- mmmmmniam)
13:30 danonek i pomidorki koktajlowe
15:30 małe princepolo
16:30 ziemniaki+ fasolka szparagowa + jajko sadzone
20:00 3 kawałki wasa
Tak jadałam, a tak wygląda menu na jeden z dni w tym tygodniu:
Owsianka z 2 łyżki otrąb pszennych i mały kubek jogurtu naturalnego,
łyżeczka siemienia lnianego, 3 morele suszone, woda niegazowana
Gruszka średnia ugotowana lub upieczona lub na surowo jeśli nie powoduje dolegliwości, woda niegazowana
Cukinia faszerowana – przepis, woda niegazowana
3 marchewki surowe średnie lub ugotowane, woda niegazowana
Leczo-przepis, woda
Mam jeść posiłki o 9 (tak ustaliłyśmy, bo średnio mniej wiecej w tym
czasie jadałam śniadania), miedzy 12-13, 15-16, 18-19 i ostatni!!!
20-21!!! Ostatni posiłek nie ma być o 18, jak wiele osób odchudzających
się myśli, że tak trzeba. Mi Pani wybiła takie pomysły z głowy!!! To
dobry pomysł dla osób które idą spać o 20. Ostatni posiłek należy zadać
najpóźniej 2 godziny przed pójściem do łóżka! Inaczej organizm odkłada
"na później" w postaci tkanki tłuszczowej, bo jak człowiek jest aktywny,
to potrzebuje paliwa.
Nie okłamując nikogo, ja się z tymi założeniami zgadzam!! :)) i bardzo
mnie one cieszą! :) A jedzenie... Pychotka! I dużo z tego, co i tak
jedliśmy do tej pory! :) Ważna jest jeszcze jedna zasada- nie
wspominając o standardowej 2 litrowej wodzie wchłanianej w ciągu dnia- u
mnie nawet więcej, bo mam słabo nawodniony organizm (aż byłam
zdziwiona, bo my raczej dużo pijemy wody)- to ta zasada jest taka, że
herbaty wszelkiego rodzaju mogę pić dowolne ilości ALE bez cukru (na
szczęście nie słodziłam herbat, z wyjątkiem zwykłej czarnej, którą pijam
u Jego wujka). Kawę z mlekiem i cukrem mogę wypić jedną w ciągu dnia, w
razie kryzysu, mogę wypić drugą. :)) No problem! :))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz