czwartek, 25 października 2012

Być 11 lat razem i wyglądać jak sprzed 11 lat :)


Najpierw zdradzę, co Kudłatą doprowadza do głośnego śmiechu... Byłam w szoku i jak zaczynała się śmiać, ja śmiałam się z niej...
Wystarczy...rolka szerokiej taśmy do zaklejenia paczki! :D Co rozciągałam taśmę, Kudłata zaczynała się chichotać!!! Ale jak. Mimo, że zakleiłam paczkę, to dalej dla uciechy Małolatki rozciągałam taśmę. A ta tak się śmiała, że aż czkawki dostała! :)

11 lat... Tyle już z Nim jestem. Wiele przeszliśmy. Wiele się działo. Byliśmy na szczycie i nie tylko tym łóżkowym ;-) I sięgnęliśmy dna! Byliśmy sobie bardzo bliscy mimo dzielących nas kilometrów liczonych w tysiącach. Ale i byliśmy też sobie bardzo dalecy mimo, że obok siebie. Przetrwaliśmy burzę, po której niejedna para nie byłaby już parą. My wciąż, na szczęście, jesteśmy razem! Podtrzymujemy się wzajemnie i razem wychodzimy, powoli, z mozołem, ale skutecznie - do przodu.

Razem.

Dziękuję! Kocham Cię!!

 

Gdy jest się w związku, a zwłaszcza gdy w związku pojawiają się dzieci, czasu dla siebie jest bardzo mało, albo go w ogóle brak. Jednak wygenerowałam go dla siebie!
Czas dla siebie, ale czy aby tylko? ;-) Oczywiście, że każda babka lubi wyglądać. Zwłaszcza jak wokół tyle innych zadanych babek, czyli tzw. potencjalnych zagrożeń ;-)

U nas pyknęło 11 lat odkąd jesteśmy razem. I tak, u mnie, mniej więcej 11 kg więcej... Źle!!! Bardzo źle, ja się z tym czuję. Tym bardziej, że to gratisowe "dodatkowe ciało do kochania" otrzymałam w spadku, po obu ciążach. Niestety nie jestem tą jedną z tysiąca internetowych szczęściar, które od razu po porodzie wszystkie "gratisy" straciły. Ach! Jak ja tym wszystkim szczęściarom zazdroszczę!!! A ja... Po pierwszej ciąży, w sumie, chwilę przed zebraniem kolejnych drugo-ciążowych gratisów, brakowało mi 5kg do "pierwotnej" wagi. Czyli, że po 3 latach od porodu!! Teraz jestem 4 miesiące po drugim porodzie i mam 10kg nadwyżki. Nadwyżki, która uformowała się w genetycznie przekazany ponton okołobrzuszny :/
Będę opisywać walkę z tym niechcianym kołem ratunkowym... Może to dodatkowo mnie będzie mobilizować, do cięższej pracy.
Zacznę od mojego założenia i od tego co już jest w normie ;-)

Mój plan- to minus 10kg, ubranie TYCH spodni, bez wstrzymywania powietrza, żeby guzik nie wystrzelił ;) a co za tym idzie - płaski brzuch. Ba! Nawet taki troszkę wyrzeźbiony :-) o ile dam radę :-)

Nogi mi nie specjalnie przytyły. Cycki też już bez problemu wchodzą w staniki przed-ciążowe. Choć tym razem nie było problemu z miseczkami, tylko z obwodem pod biustem. Ale już ten problem rozwinął się samoistnie. W biodrach mam prawie tyle co przed ciążą...prawie. Tak z 5cm musi ubyć. Za to brzuch.... Uuuu... No nic, napiszę to- mam 97cm w najbardziej wystającym obwodzie... A kiedyś było ok 70-72cm... I tak bym chciała znów mieć...
10kg nie jest może jakimś WIELKIM wyznacznikiem. Nie czuję też gruba! Bo nie jestem! Mam 174cm wzrostu, ważę obecnie...71kg. Końcówka górnej granicy BMI. Co będę oszukiwać siebie i innych. Jestem super matka.... Tylko ten brzuch jakby nie mój :) I intruza się pozbędę!
A do pomocy mam indywidualnego trenera. Wczoraj miałam pierwsze 1,5godziny w klubie. W piątek idę znów już po gotowy, rozpisany pod moje brzuchate zachciewajki, plan ćwiczeń. I tak 3 razy w tygodniu. Wczoraj czułam się zmęczona ale zadowolona. Psychika działa cuda... Ale chwilę...
Drugi czynnik wspomagający to...dietetyk. Chcę wiedzieć jakie błędy popełniłam, jak ich unikać. I to nie tylko w stosunku do siebie ale i do Zetki już, a w przyszłości i dla Niego.
Trzeci czynnik... Zabiegi kosmetyczne. A zwłaszcza to jedno!! Żelazko - to taka wewnętrzna nazwa zabiegu. Nie, że podłączam żelazko i wypiłam tłuszcz, podczas jednoczesnego skwierczenia skóry ;)
Liczę na to, że uda mi się osiągnąć plany na nadchodzące wakacje :) a może i zdecyduję się na powtórkę po 5 latach takiej sesji:


                                    fot. Wacław Wantuch, bodypainting Agnieszka Glińska, Art Color Ballet

                             fot. Ulla Kaczmarek, studio Upho
   Tak w prezencie na Jego 30tkę?  I w prezencie dla siebie, że mi się udało i dla podbudowania znowu swojej samooceny :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz