Słyszę wciąż wokół siebie jak ludzie stękają, marudzą, są niezadowoleni czy wręcz oburzeni. A ja...
W ubiegłym tygodniu, na początku listopada, chwilę po 1Listopada, byłam z
Nim na zakupach cotygodniowych. Byliśmy sami. Dziewczynki już smacznie
spały pod czujnym okiem fantastycznej Niani. Byliśmy w supermarkecie, po
godzinie 21. Już nie było takiego zgiełku. Nie było tłumów. Chodziłam
niemal spacerowym krokiem między regałami i aż łzy mi leciały.
Serio,
matka wariatka, naprawdę zwariowała ;)
Udzielił mi się nastrój przedświąteczny. Na półkach mnóstwo ozdób
choinkowych. Kolorowy papier do prezentów. Wesołe stroje pomocników
Mikołaja dla maluszków. Strefy z pomysłami na prezenty dla najmłodszych i
najstarszych. To wszystko mocno ścisnęło mi serce.
Święta Bożego Narodzenia to dla mnie takie wielkie święta rodzinne.
Zawsze pełna chata, gwar, gorączka w kuchni, radość i miłość.
Innych świąt nie obchodzimy jakoś specjalnie. Ale te grudniowe! I
owszem. I nie chodzi tutaj o zakopaną pod prezentami choinkę. Bo bywa
tak, że czasem tych prezentów prawie nie ma, tylko takie drobne
symboliczne. Bywa i tak, że jest ich cała góra. Ale nie o to chodzi.
Chodzi o ten nastrój! Jak jest, to o ten kominek roznoszący ciepło po
pokoju pachnącym choinką. O te garnki i potrawy w nich skwierczące,
pyrkające, piekące... O to, że jest okazja na spędzenie kilku chwil, a
nawet dni z całą rodzinką. O wspomnienia, o stare zdjęcia. U mojej mamy
można poczytać stare kartki jakie inni przysyłali w minionych latach.
Nastrój.
Strasznie dużo ludzi jęczy, że tak wcześnie te świąteczne elementy są
wystawiane. A ja Wam powiem, że mi się to podoba. W Polsce ludzie nie
umieją cieszyć się. Celebrują święta strasznie ponuro, sztywno. Im
sztywniejsze i smutniejsze święto tym lepiej...
Ale nie dla mnie! Wiedząc gdzie i ile osób będzie na święta, niezależnie
od tego jak akurat finansowo w życiu bywa, zaczynam poszukiwać choćby
drobnych inspiracji mikołajowych. Przez cały rok słucham co komu się
podoba, o czym marzy, co by chciał. W zależności od możliwości od
września!!! Tak już od września!!! Zaczynam napełniać worek Mikołaja.
Dzięki temu jestem w stanie każdemu zrobić choćby drobny prezent!
Dlatego też im robi się szybciej w sklepach świątecznie tym mogę też
wybrać/wymienić/dokupić jakieś ozdoby choinkowe, gadżety świąteczne.
W grudniu nie stać by mnie było na "wystrojenie" domu, na robienie dla
wszystkich prezentów. No chyba, że wygrałabym w totka ;) Dzięki
szybszemu wystawianiu świątecznych akcentów, zaczynam czuć tą
przedświąteczną gorączkę, to podekscytowanie, tą świąteczną radość i
spokój przy wspólnym stole.
Dla mnie te świąteczne akcenty są takim zastrzykiem pozytywnej energii.
Zwłaszcza gdy słyszy się "radosne" statystyki drogówki ludzi pędzących
na SWOJE groby, czy jakże entuzjastyczne i pełne "radości" obchody Dnia
Niepodległości....
Dlatego mnie cieszy, że mimo tych ponurych świąt w listopadzie można
choćby nacieszyć oko czymś co niesie zdecydowanie pozytywniejszą
energię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz