wtorek, 17 stycznia 2012

początek

Zaczynamy wszystko od nowa... Przez to nieco wracam do tego co stare.


Mam wrażenie, że w ciągu ostatnich kilku dni brzuch mi wybiło widocznie :/ Wczoraj nawet On powiedział, że zaczęłam chodzić zarzucając brzuchem :P Przez ciążę czuję się chwilowo niepełnosprawna...
Zetka coraz bardziej broi. Ostatni tydzień była na BARDZO wysokich obrotach, co normalnie nie zwaliłoby mnie z nóg, tak jak teraz... :( Z Anglii przyleciałyśmy o 23 do Gdańska. Miałyśmy być o 23:30, a że nie miałam ze światem telefonicznym ŻADNEJ łączności i nikt do mnie nie mógł zadzwonić, to trochę się naczekałyśmy. Zetka nic nie spała! W domu od razu też nie zasnęła. No przecież! Nie po to tyle się wysiedziała w samolocie, żeby teraz iść spać! Przecież u góry jest pokój Marcelinki, pełen zabawek. Trzeba iść i się bawić!! Zasnęła... o 00:50!!! A rano o 7 pobudka! X. miała wszystko zaplanowane! Zetka miała spać w drodze do Elbląga, albo z Elbląga.... No miała... Ale nie spała. Mimo, że oczy prawie sama sobie trzymała... Ale co za frajda była z jazdy pomiędzy ciotką, a mamą w dużym samochodzie!!! Wpadłyśmy do Babci. Tam oczywiście przypomniała sobie o szafie pełnej zabawek! Potem po Marcelinkę do przedszkola i na zamknięty plac zabaw!




Byłam pewna, że zaśnie wracając. Tak jak ostatnio. A, że mało spała w nocy, to jak padnie, to znów do rana! No i co?... I nic, nieśmiertelna była! Z Marceliną przegadały całą podróż na tylnych fotelach! Jeszcze chciała się w domu z Marcelinką bawić! Ale ja już się słaniałam!!! Wzięłam ją do kąpieli- bo wypolerowała dzień wcześniej pół londyńskiego lotniska całym, swoim osobistym ciałem. No i dzisiejszy plac zabaw! Więc ledwo dając radę wymoczyłam tego stwora! Na szczęście po wstępnym namaczaniu, praniu i suszeniu nadszedł upragniony moment- PADŁA! To trwało może z 10 minut! :) Ale ja nie długo po niej ległam. Ona zasnęła o 19, a ja o 21!! :/
Nowy dzień! Myślałam, że pośpi trochę... A ona w stan gotowości przeszła już o 6:50!!!!!!! Boszszsz... Czułam się jakby ktoś obdzierał mnie ze skóry, kiedy ściągała ze mnie kołdrę :/ No ale wtedy chwilę po 8 wyjechałyśmy do Babci. Po 12 przyjechali po nas Jego rodzice. Posiedzieliśmy trochę jeszcze u Babci, zjedliśmy obiad, dostałam wyprawkę na nowe mieszkanie w postaci różnych słoików i kwiatów :D
Całą drogę z Gdańska do Lipowej Alei spałyŚMY :D To taka nasza prawdziwa Lipowa Aleja. Zetka czuje się tu totalnie swobodnie i niczego się nie boi i niczym nie stresuje! Jest Panią na włościach. Mnie uderzył tylko brak Babci Indianki. Cały wieczór zmagałam się, żeby wejść po pokoju... Do pokoju, gdzie jak ostatnio tu byliśmy było tłoczno, gwarno, bo wszyscy chcieli posiedzieć przy Babci... A teraz... Teraz jest tylko dziura w łożu... Na stoliku leży babciny wiklinowy kapelusik, na fotelu leżą równo złożone koszule nocne Babci.... Tak jakby zaraz miała jedną z nich ubrać na noc. Ale nie... Babcia jest już w sercu, we wspomnieniach, w zapachu... Jest przy nas, ale już nie z nami...










A Zetka, Zetka poszła spać o... 23!!! I rano wstała przed 9 na szczęście!!! :) Na szczęście dla mnie, bo troszkę pospałam, a ostatnio miałam wrażenie, że sen to luksus, na który mnie nie stać... Ale na nieszczęście dla Niego. Jak Go zobaczyła.... Nie dała mu już spać! Tata!!! Jej najkochańszy On!!! I nie ma zmiłuj- trzeba wstawać :]
 Tak się zaczął następny dzień na torbach. Taki w miarę spokojniejszy. Ale stres mnie ogarnął, bo nie dostał pensji... A tu tyle opłat, zakupów.... Nie wspominając o sesji, która przeszła mi koło nosa :(
No i kolejny dzień- zaraz po śniadaniu ruszyliśmy do nowego domu.... Spadł śnieg, i początkowo droga była "słaba", ale później aż do przejazdu przez Wisłę było niemal sucho. Pod koniec drogi znów zaczął padać śnieg. Bałam się tej podróży BARDZO. Z Zetką?!? W ciągu dnia?!? Tyle godzin w jednej niemal pozycji?!? Toć ona nam samochód rozniesie!?!!!!!... Znów mnie jednak dziecię zaskoczyło... Nic nie spała w drodze i nic nie marudziła!!! :D Przerwaliśmy pierwszy etap początku.


Nowy dom... Pełno kartonów, kartoników, siatek, siateczek, torb i torebeczek grzecznie stojących i oczekujących na ich odciążenie. Już tydzień czekają, więc zakasałam rękawy i do roboty... Ledwo minęły 2 może 3 godziny, jak padłam z wycieńczenia... Ale Zetki pokój był gotowy do użytku :) Za to ja... byłam, a raczej nie byłam zdolna do niczego więcej. Było mi BARDZO niedobrze. Chciało mi się wymiotować i głowa zaczęła mnie boleć :/ Poszłam spać razem z Zetką. Obudziłam się przed 3 kiedy przyszła do nas Zetka i zaczęła rozmawiać, czemu ona śpi tam sama, czemu jej zabawki są tam, a my tu itp itd... Chyba pół godziny mięło nim znowu zasnęła. A ja znów się ocknęłam przed 5 i nie mogłam zasnąć, więc tym razem ja włączyłam tryb tuptusia wędrowniczka i poszłam do Zetki pokoju. Leżałam, myślałam, znów leżałam i zasnąć nie mogłam... Aż wstał On i Zetka i Zetka przyszła ok 6 do mnie... też już nie zasnęła. Zaczęła bawić się zabawkami na podłodze, trochę na łóżku, oglądała bajeczki na telefonie, zrobiła mi samodzielne dochodząc do wszystkiego, zdjęcie telefonem!?!!!!


Ledwo około 8 podniosłam wielkie brzucho z wyra... Zrobiłam śniadanie i obie ległyśmy w dużym pokoju na kanapie przed bajkami... :( Od czasu do czasu zbierałam się w sobie i coś tam odpakowałam, coś tam ułożyłam... Ale czułam się wciąż tragicznie. Głowa mnie bolała, byłam totalnie niewyspana...MASAKRA i do tego miałam wrażenie, że jestem niedożywiona ciągle :/ Poszłam spać z bólem głowy... Wstałam dzisiaj z bólem głowy...:( Ale już wyspana jestem :) Nawet zaczęłam myśleć o kąpieli relaksującej dzisiejszego wieczora :D


Wspomniałam wcześniej, że wracam do tego co było, minęło... Ostatnio odetchnęłam... Bo mimo upływu czasu, mimo pozornego "zapomnienia", wciąż paliły mnie wyrzuty sumienia, o "krokodyla", o Małolata, o to co się stało a nie powinno...
Jeden gigantyczny błąd, a mogłam tyle stracić i tyle zniszczyć...

Ulżyło mi!! Boszszsz... przez taki czas nosiłam w sobie tak gigantyczny stres, taką traumę, niepokój... Teraz jest lżej... Choć tamto wciąż pali...
Mogłabym śpiewać bez końca...
                                              http://www.youtube.com/watch?v=fNU2Q7_s8TU


Z drugiej strony...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz