środa, 16 listopada 2011

ekscytacja

Pierwsze, wręcz niewinne, dowcipne smsy. Czytane na forum, ot sms od nowo poznanej osoby.
Smsy o zawartości maila, bo tak głupio pisać maile.
Coraz większe podekscytowanie i oczekiwanie - odpisze teraz, zaraz, później...
Niewinny flirt. Ot, chęć sprawdzenia czy potrafi się bawić w te gry. Niby nic nie znaczący.
Rzucane podteksty, powodujące dzikie latanie motylków w brzuchu.
Śmielsze teksty, wciąż przecież tylko teksty, pisane wieczorami pod kołdrą. To nic nie znaczy. To tylko lekarstwo na poprawę humoru.
Żal a nawet złość i rozgoryczenie gdy nie słychać dźwięku wiadomości w oczekiwanym momencie.
Ale jakże wielka euforia, aż chce się tańczyć, ciało całe śpiewa, gdy przychodzi tylko, a może aż "co tam".


Żyło się jak na karuzeli. Od euforii, szalonej radości z każdego najmniejszego zdarzenia. Od przesadnego dbania o wygląd. Czy dobrze wygląda, czy ładnie pachnie, czy kusi- tylko tak niewinnie i nie wiadomo kogo, ale czy? :)
Po chęć wyrzucenia telefonu, złości i rozżalenia. Co dalej, co teraz? Zakopaniu się w rozciągniętej piżamie w najgłębsze czeluści wyrka. I ani się śni wychylać nosa spod swojej kryjówki.
A może warto? Może przyszła nowa wiadomość?...


Pierwsze spotkania. Ten błysk w oku i z jednej i z drugiej strony. Szybsze bicie serca tylko od tego spojrzenia. Gęsia skórka od oddechu przy swoim ciele. Prąd podniecenia od przypadkowego dotyku. Boszszsz... ta rozkosz z samej obietnicy kolejnego spotkania, spojrzenia, muśnięcia.
Niecierpliwe wyczekiwanie, marzenia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz