niedziela, 17 lutego 2013

jaki etap odchudzania?

Co i rusz ktoś zagaduje, podpytuje. Czas najwyższy odkryć pozostałe karty :) trochę czasu minęło od początku.

 http://wyznaniamatkiwariatki.blogspot.com/2012/11/cwiczy-caa-rodzinka.html
http://wyznaniamatkiwariatki.blogspot.com/2012/12/dietetyjki-ciag-dalszy.html
 

Co się działo przez ten czas? Mniej wagi, więcej uśmiechu! :)
U mnie nieco mniej spektakularne rezultaty. No ale...nie umiem sobie nawet wyobrazić siebie 30kg mniejszą... :P Obecnie ważę- tam taa taa taa ta ta tam- 59kg!!! Tyle się nie spodziewałam!  W pasie mam 71cm!!!! :D Nawet nie planowałam! Ale nie jest mi z tym źle! ;)

Pierwsze dwa miesiące, a dokładnie to w sumie 10tygodni, jak pilny uczeń korzystaliśmy z Miasta Kobiet! Z planu treningowego i cotygodniowych spotkań z Panią Dietetyk. Ściśle trzymałam się i ćwiczeń i diety... No może nie tak w 100% ale nie były to jakieś wielkie uchybienia ;) A to zamiast kolacji wciągnęłam porcję popcornu. Od Pani Dietetyk dowiedziałam się, że popcornem mogę bezkarnie zastąpić wszelkiego rodzaju wieczorne dogryzacze typu czipsy, paluszki itp!!! Oby tylko nie był na maśle!!
Co do grzeszków- bywała drożdżówka zamiast jakiegoś posiłku, czy pyszna świeża bułeczka zamiast jednego kawałka sucharka ;) W końcu wszystko jest dla człowieka. :)
Przez ten czas moja waga spadła do 62kg- czyli do takiej, jak chciałam. Ale to nie miał być koniec. Tylko że zaczęły się schody zdrowotne... Najpierw Święta i moja grypa żołądkowa. Potem czas przeprowadzki i zmagania z Kudłatą. Przez ten czas nie widziałam się z moją Panią Dietetyk. Prawie w ogóle nie było mnie na ćwiczeniach. Nie miałam rozpisanych posiłków. Ale przez ten wcześniejszy czas zdążyłam nauczyć się regularnego jedzenia (choć przez pierwsze dwa tygodnie choroby Kudłatej nic nie było regularne), piję baaardzo dużo wody mineralnej i co najważniejsze mocno zmniejszył mi się żołądek przez co, posiłki które sama już wymyślałam i tak zjadam dużo mniejsze!
Przyznaję się bez bicia, że najgorszy to był powrót na ćwiczenia! Początkowo byłam poirytowana, zła, że On idzie a ja nie mogę, nie mam siły... Później, gdy Kudłata zaczęła dochodzić do siebie i dawało się ją zostawić...mi się nie bardzo chciało. On musiał mnie wręcz wypychać! Byłam tylko kilka razy. I wciąż szukałam wymówek aby nie iść! Taka jest prawda! Rzeczywistość. Jak się wypadnie z rytmu ćwiczeń, to im dłużej się nie ćwiczy tym bardziej się nie chce.
Przez ten miesiąc, mimo braku ćwiczeń, mimo nieregularności, ba! nawet nie jedzenia, waga wahała się między 61-62kg! Czyli, jakby nie było, dawałam radę.

Wszystko zaczęło się nawarstwiać we mnie... I stres z ostatniego miesiąca i zmęczenie i jakiś taki "tumiwisizm"... Aż koleżanka wrzuciła link swojej koleżanki, która prowadzi zajęcia z tenisa! A tenis to ten rodzaj sportu, który jak koszykówka od zawsze mnie pociągał. Z tą tylko różnicą, że w kosza grałam, a w tenisa nigdy nie spróbowałam. Napisałam do tej koleżanki, koleżanki ;) i... Byłam już trzy razy! Wiedziałam, że to jest to, co pokocham! Ruch, który nie jest monotonny, wysiłek, pot i olbrzymia satysfakcja! :)
Poszłam na pierwsze zajęcia. Po dwóch dniach wróciłam do Miasta Kobiet. 

Muszę dodać, że bardzo Miasto Kobiet przypadło mi do gustu. Nie ma tu facetów- nie licząc popołudniami trenera. A jak nie ma facetów, nie ma też dziewczyn, które mylą siłownię z pokazem mody! Nie ma jakiegoś ciśnienia bycia "seksi" ?!? Babeczki są w wieku najróżniejszym- od nastolatek po nastolatki przed setką! ;) Nie ma pokazu mody w wersji sportowej- jak najmniej zakryte, jak najobciślej i jak najbardziej widoczne metki. Po prostu jest chęć bycia zdrową- więc są związane włosy, pot i prawdziwe ćwiczenia! I nie ma stresu gdy idziesz do szatni zlana potem. Bo w końcu po to tam się idzie! 
Tenis dał mi nowy zastrzyk z endorfin i znów poczułam potrzebę ruchu, ćwiczeń! Co więcej! Na razie chcę wskoczyć w dawną rutynę i póki co (Kudłata znów choruje) nie umówiłam się z Panią Dietetyk. Ale chcę, bo mam jeszcze wiele pytań dotyczących zdrowego jedzenia, a i z przyjemnością skorzystam z przepisów na obiady! :)
Dodatkowym zastrzykiem motywującym do ruchu, jaki dostałam po pierwszej lekcji tenisa i powrocie na gym jest... Spadek wagi! Jem regularnie, wprawdzie swoje posiłki, ale przygotowywane wg wskazówek jakie otrzymywałem od Pani Dietetyk. Waga ani nie rosła ani nie spadała! Wystarczył tydzień- tenis i dwie wizyty na gym, a waga znów ruszyła! Teraz rano jak się budzę to waga wskazuje nawet 58kg!! A wieczorami nie przekracza 60,5kg!! :D
Spodnie, o których marzyłam żeby znów się zmieścić...są mi za duże!! Bez rozpinania mogę zsunąć z siebie...ku uciesze Jego :P

Nie chodzi mi o to, żeby ta waga spadała nie wiadomo ile! Już osiągnęłam to co chciałam. I bez ruchu, bez wysiłku fizycznego jestem w stanie pozostać przy danej wadze. Ale znów ćwiczę i cieszy mnie to. Cieszy, bo mija apatia, stres, zgnuśnienie... I...jakże istotna sprawa, może nieco śmierdząca ;) ale istotna- regularne, intensywne ćwiczenia, znów poruszyły moje wewnętrzne elementy, skoncentrowane od "dupy strony" ;) A to daje dodatkową ulgę! Zwłaszcza, gdy ktoś, tak jak ja, miewał z tą śmierdzącą sprawą, jakieś problemy!

Nie będę tutaj wrzucać całych rozpisek swojej diety. Nie o to chodzi. Jeśli ktoś chce się odchudzać, to z głową. Warto zainwestować w pomoc dietetyka, który indywidualnie przygotuje plan żywieniowy.

Zdradzę Wam kilka sekretów, które powinny być znane każdemu - ku polepszeniu swojej diety- niekoniecznie odchudzającej. Po prostu jeśli chcecie zdrowo się odżywiać pamiętajcie:
1. Ta woda... Około 2 litrów dziennie. Początkowo wydaje się to nie do zrobienia, zwłaszcza dla tych co nie bardzo lubią czystą, niewzmacnianą promilami ;)
2. Ograniczenie albo dla hardcore wyeliminowanie soli i cukru z kuchni! Ja soli prawie nigdy za wiele nie używałam. Cukier- teraz tylko do kawy i to nie biały, ale trzcinowy.
3. Regularne posiłki. Ciężko jest zwłaszcza osobom pracującym. Ale da się! Dla chcącego nic trudnego! On dał radę! A jak On dał radę to inni nie powinni mieć wielkich trudności, co najwyżej lenia! ;) Wg tego jak zaczyna się dzień, o której wstaje itp itd z moją Panią Dietetyk ustaliłyśmy godziny moich posiłków. Czyli ok 8:30-9 mam śniadanie, ok 13 lunch, ok 16 obiad i ok 20 kolację. Wybrałam opcję 4 posiłków. Bo jest też 5-ale mi ciężko było to pogodzić z planem dnia. W dni, kiedy mam gym jem obiad ok 15, ok 18:30 coś lekkiego żeby mieć siłę na ćwiczenia i ok 21 kolacja.
No właśnie- nie wierzcie w gadanie, że żeby się odchudzać, nie można jeść po 18... Bzdura! No chyba, że o 20 idziecie spać! Ostatni posiłek powinien być zjedzony najpóźniej dwie godziny przed snem. Czemu? Dietetyk Wam dokładnie i fachowo wyjaśni. Ja powiem tyle, że dotyczy to funkcjonowania organizmu, spalania i odkładania "na potem".
4. Owoców nie powinno się jeść wieczorami, jako ostatnie posiłki. No cóż, przed podjęciem "terapii odchudzającej" lubiliśmy zrobić sobie na kolację "kącik owocowy". A tu klops... Bo to cukier i takie nagromadzenie energii, jakiej podczas snu nie jesteśmy w stanie spożytkować i po prostu się odkłada...




A to tak dla udokumentowania mojego "przed" i "po" ;)


      Tutaj tak nie bardzo widać... ale spodenki już zostały wydelegowane ;)
                                                      lato 2011                             luty 2013

Ale tutaj widać duuużo lepiej! Przed- to październik 2012!! Spodnie posłużyły mi niecałe 2 miesiące! I O!
 :D

A u Niego? U Niego wyniki są znaaaaacznie bardziej spektakularne! To już 30kg mniej, 20cm mniej w pasie. Ale nie pochwalę się Jego fotkami- nie mam zezwolenia ;) Sam chce się pochwalić jak już będzie na etapie końcowym! Czyli za jakieś 20kg :D Co, jak podejrzewamy, nastąpi około maja- czerwca! :) 

2 komentarze:

  1. Marta ale schudłaś tylko za dużo
    a na zdjęciach to widzać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) jeszcze na szczęście nie jest tak źle, żebym się bała, że jak wyskoczę w bikini, to się psy na kości zlecą ;) Teraz tylko chcę popracować nad delikatną rzeźbą, przede wszystkim brzuszka :)

      Usuń