środa, 13 lutego 2013

trochę z domowego albumu...

Luty to miesiąc imprez ;) U nas. Wiele "topielców" mamy w rodzinie ;P Urodzinowe imprezy otwiera już 1 lutego nasza Niania!
Aż wierzyć się nie chce, że Pani A jest z nami już prawie rok! Kochana przez Zetkę jak pełnoprawny członek rodziny, wypatrywana z uśmiechem na buzi przez Kudłatą. Dla mnie WIELKA (choć w rzeczywistości filigranowa wręcz) pomoc i możliwość ucieczki od moich kochanych zbirków! :) Aż boję się myśleć co będzie, gdy skończy studia, znajdzie pracę w swoim zawodzie. Nie! Stop! Nie będę wybiegać tak daleko myślami. Cieszę się ogromnie, że jest z nami. Najchętniej adoptowałabym ją, tak żeby mieć pewność, że zawsze będzie ;) Ale czas leci nieubłaganie i jak tylko pomyślę, że został Jej ostatni semestr... Nie dość, że nie wyobrażam sobie, że znów trafimy na taką Panią A, to jak to przyjmie Zetka, która ostatnimi czasy stała się bardzo sentymentalna i wiele ważnych zdarzeń wspomina i się smuci :/


Kolejne urodziny już 2 lutego On obchodzi. Okrągłe. Zmieniające pierwszą cyferkę :) Ponad 1/3 swojego życia jest ze mną już!! Szok! Ile przez ten czas się działo... Śmiech, wygłupy, szalone wycieczki, dalsze i bliższe podróże, śluby (a tak śluby- bo mieliśmy dwa), porody... Ale też morza łez, wrogich spojrzeń, niepewność, oddalenie fizyczne i to gorsze psychiczne, dotknęliśmy dna i wciąż z niego wychodzimy. Ale razem!!
Kocham Go! BARDZO!! Nie ma innego tak wyrozumiałego, cierpliwego i dającego takiego poczucia bezpieczeństwa, gaduły i domowego leniwca na świecie ;) Co bym w chwilach zmęczenia i złości na Niego nie gadała, to i tak nie wymieniłabym Go na żaden inny model :D
Jesteśmy już prawie 12 lat razem!!! I czasami mam wrażenie, że razem jesteśmy całe życie. Czas kiedy się jeszcze nie znaliśmy jest jakiś nierealny dla mnie. Ciężko mi uwierzyć, że kiedyś Go mogło nie być...
Z drugiej strony często mam tak, jakby ten okres, kiedy Go poznałam był wczoraj...



                                               Pierwszy wspólny wyjazd do UK...
                                                        Pierwsze wspólne święta u Niego...
Pierwsze wspólne święta u mojej rodziny...


Ślub cywilny...


                                              Praca w Norwegii...

Ślub Kościelny- ale ogrodowy ;)
                                   Pierwsza ciąża...
                                                 Chrzciny Zetki
                                              ...i DNO...
                                            ........i próby wyjścia z poniesionych klęsk...
                                                      Druga ciąża...
                                                           Rodzinka 2+2:


W międzyczasie urodziny również obchodzą rodzina, bliżsi i dalsi znajomi :)


Potem są urodziny Zetki. Teraz już czwarte!! Pierwsze, które będzie obchodzić z siostrą u boku :) W tym roku, po raz pierwszy, będzie miała prawdziwe kinder-party ;) Pozapraszane dzieci, tort (w kształcie statku pirackiego) już zamówiony. Prezent w drodze. Lampiony czekają, fontanna na tort też już jest.

                            Zetka pomagała mi w pieczeniu lub raczej wylizywaniu ciasta ;)



                                        Wśród pierwszych prezentów:

                       
                                                I dzień w którym była impreza :)



 
    O porodzie Zetki nie bardzo lubię gadać/pisać. To był koszmar! Obraz wszechobecnej krwi lejącej się ze mnie. Transfuzje... Czerwono...
I nie wiem jak inne mamy, ale u mnie nie sprawdza się powiedzonko wiecznie powtarzane przez ciotki, babcie... Że to co złe przy porodzie, szybko się zapomina! Guzik prawda! Tylko to piekło pamiętam. Na samą myśl, boli mnie wszystko poniżej pasa. Koszmar! Nie pamiętam w czym wracałam i w co była ubrana Zetka. Żeby sobie przypomnieć, muszę posiłkować się zdjęciami. W ogóle pierwszy tydzień po powrocie do domu mam wykasowany. Chyba tydzień- albo i więcej. Przez miesiąc borykałam się z baby blues. Uwierzcie mi, ledwo pamiętam początki Zetki.




 A potem...
















A teraz Zetka to rasowa czteroletnia "gwiazda" :P



 
Prowadzę kronikę Zetki - jej pierwsze zęby/siad/kroczki. Jej pierwsze słowo, to nie "ma ma" czy "ta ta" lub "ba ba". Odziedziczyła po swojej matce wariatce kociego gena... Koty były przed pojawieniem się Zetki. Ba! Przed zaciążeniem! Były po urodzeniu, aż do czasu wybycia z kraju. Ale u Dziadków, do których wybyliśmy swego czasu, Zetka miała 3-4 koty. Trzy osobiste, jeden sąsiadów, dochodzący :) Nasze zostały wydelegowane do miejsca rodzinnych zlotów z Jego strony rodziny :) No, ale o czym to ja?? Aaa, o pierwszym słowie Zetki- "koti koti" :D
Teraz nie mamy kota, choć ostatnio Zetka dzień w dzień wałkuje temat. Wspomina wszystkie swoje kotki, że tęskni za nimi, kiedy wrócą, że chce kotki :/ Sami też BARDZO byśmy chcieli. Tak tak! Liczba mnoga! Bo On też został przekabacony na kocią stronę przez takiego jednego Rudiego :D No cóż... Dopóki nie znamy długotrwałego miejsca pobytu... Koty nie bardzo :(


Teraz Zetka to kawał diabła. We wtorek miała bal przebierańców w przedszkolu. Wiecie w co się chciała przebrać? Nie... Nie tym razem- dzikie koty i inne tygrysy nie wchodzą tym razem w grę ;) Ona chce być... Piratem! Z ostrym mieczem! :D


Mam dwa takie same kolorowe kartony- skrzynie skarbów :) Jedna będzie dla Zetki, druga dla Kudłatej. Chowam w nich odciski gipsowe malutkich stópek i dłoni, pierwsze ubranko, kocyk, wino z rocznika urodzin dziewczynek, dokumentacje ciążowe... To co uważam za cenne- sentymentalnie. To jedyna fanaberia zbieractwa u mnie. Ze wszystkich innych, ze wzg na liczne przeprowadzki zrezygnowałam. Bez sentymentów wywalałam po każdej kolejnej przeprowadzce jakieś elementy, które panoszyły się w szafach. A skrzynie są. Plan jest taki, że dziewczynki otrzymają je na swoje 18stki. Co z nimi zrobią? To już będzie ich wybór. Na pewno wypiją wino :P



 

Urodzinowy zawrót głowy za nami.
Była moja koleżanka z Bydzi, z którą nie widziałam się i nie miałam jakiegoś normalnego kontaktu od prawie dwóch lat! A jak przyjechała mimo tysiąca tematów, miałam wrażenie, że nie widziałyśmy się zaledwie kilka dni :)
Tylko... Pierwszego dnia jak wstałyśmy, chcąc cieszyć się swoją obecnością...o 9 rano zadzwonił telefon... Zetka w przedszkolu ma temperaturę i gigantyczny kaszel. Nie zjadła śniadanka, nie była sobą- leżała pół przytomna w kąciku. Musiałam ją odebrać.
Takim to słodkim "dzień dobry" moje kochane dziecię pokrzyżowało nam wszelkie małe i duże plany. Nie masz wyjścia- musisz przyjechać jeszcze raz ;)


Do listy gości, którzy zaświtali w naszych skromnych progach byli Dziadki, z wujkiem z Wiśniowej Alei i... z największym zaskoczeniem tego roku...z Jego siostrą! :)
Zetka nie odpuszczała Cioci ani na chwilę! :) Dzięki czemu ja mogłam odetchnąć ;) Dzięki Ciotka :)
Trzy bardzo intensywne, pełne wrażeń, zwłaszcza dla dziewczynek dni!
Jedna wróciła do zdrowia, druga zaczęła chorować :/


I zaraz Walentynki... Obchodzicie? My jak się da to obchodzimy, jak się nie da...obchodzimy w innym czasie ;) A tak na serio to dla mnie Walentynki to każdy dzień kiedy spędzamy z Nim razem. Wspólny wypad do kina, wyjście do teatru, czy jakaś kolacja na mieście. Jak są dzieci, to każdy dzień bez nich, każdy wieczór sam na sam, we dwoje, to jak Walentynki! :) Codzienna mnogość obowiązków okołodziecięcych, Jego praca... Cały dzień, dzień po dniu, mija jak pstryknięcie palcem.
Jest dziś i py sy ty ryk i dzisiaj staje się dniem sprzed roku, dwóch... Dopiero co przeżywałam koszmar Zetkowych urodzin... Dopiero co poznaliśmy się z Nim...
Ha! Ciekawe, czy wiecie jak się poznaliśmy... A to historia na miarę XXI wieku :D Jesteśmy parą, która poznała się na...czacie wp :) Tak, tak, jesteśmy internetową miłością :) Ale to dłuuuuga historia i ja nie o tym teraz ;)


P.S. większość zdjęć to "zwykłe" pstrykacze z rodzinnego archiwum ;) 
Są też - te piękne- zdjęcia z sesji: u Ulli Kaczmarek z Gdyni, DR5000 z Lublina oraz Eliszki z Lublina - za co Wam bardzo dziękujemy :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz