sobota, 26 maja 2012

leniuchowo... tak nieco z przymusu

Słyszysz?
Co?
Czujesz?
Ale co?!?...

Drzwi balkonowe w dużym pokoju otwarte na oścież. Zmęczone ciało z połkniętym w całości arbuzem leży wtulone w poduszkę.
Klimatyzację w pomieszczeniu tworzy wpadający od czasu do czasu, podmuch orzeźwiającego wiaterku. Skóra policzków, szyi, dekoltu, nóg i każdego skrawka ciała próbujacego wymknąć spod zbędnego materiału, pieszczona jest promykami słońca. Ciepło, ale nie ukropnie.
Oczy są zamknięte. Za to uszy wyłapują dźwięki, które przy normalnym trybie funkcjonalności ciała, gdzieś uciekają. Uszy są otwarte.
Cały miejski hałas miesza się z codziennym życiem pod blokiem. Do tego w tle przyroda.
Na sygnale pędzi karetka. Do czy z pacjentem?...
Ktoś wstukuje kod do drzwi klatki.
Gdzieś ktoś usilnie coś (oby nie kogoś) wbija tępym tłuczkiem.
Szum drzew pod blokiem... Liśćmi szeleszczą kołysankę.
Stukot szpilek na klatce.
A w domu, przy oknie między roletami, nerwowe uderzanie drobnych skrzydełek i bzyczenie zdezorientowanej muchy.
Samochód, brama...
Pod niebem świergot ptaków. Nie tylko gołębi czy jaskółek. Z dała słychać delikatny trel ptaka, którego umysł nie potrafi zidentyfikować.

Na stole, obok kanapy leży talerz z zielonymi ogryzkami, po arbuzie. Z kolorowej miseczki, unosi się jeszcze aromat zjedzonych, czerwonych, słodkich truskawek.

Czujesz?
Słyszysz?...
Wszystko to czuję. Wszystko to słyszę. Tylko nie mam siły ruszyć obolałego, zmęczonego ciała, choćby 2 kroki do przodu, na balkon.
Czuję i słyszę.
To wszystko jest takie bliskie, takie piękne... A z drugiej strony takie dalekie i smutne.
Nie mam siły się cieszyć, że za oknem już lato.

Czuję zapachy niesione wiatrem.
Słyszę odgłosy te delikatne i te głośne, brutalne, tętniącego za oknem życia.

Jest pięknie.

A z zamkniętych oczu, po policzku wtulonym w poduszkę, spływa łza...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz