środa, 2 stycznia 2013

O seksualności w domu



Zacznę od pytania, a raczej pytań... Czy Wasi rodzice rozmawiali z Wami, o tym skąd się wzięliście? Tak na poważnie. I...
Czy będąc rodzicami rozmawiacie lub macie zamiar rozmawiać ze swoimi dziećmi? 
Ostatnie pytanie. To, co tyle kontrowersji w Polsce budzi... Czy lekcje wychowania seksualnego powinny być obowiązkowe?

Podjęłam ten temat, ponieważ razu pewnego, zasiadłam z kubkiem kawy przy porannym programie, gdzie toczyła się na ten temat rozmowa. Seksuolog i psycholog byli jak najbardziej za wprowadzeniem takiego przedmiotu. A jedna pani, nie wiem co ją nawiedziło, ale miałam wrażenie, że brzydzi się już nawet nazywać rzeczy po imieniu i mówiła o tym, że to mało istotny temat, bo w szkole na innych rzeczach trzeba się skupić. I była typowym przykładem, czerpania wiedzy od "dr Google", informując, że rodziny w Niemczech musiały wyjeżdżać do USA, bo były ścigane za niezgodę uczęszczania ich dzieci na takich zajęciach, że na takich zajęciach uczono masturbacji i w ogóle takie zajęcia to zajęcia zboczone. A wszystko to można sobie wygooglować... To jej słowa!!! MASAKRA!!! Wstyd, że takie zacofane istoty jeszcze istnieją... 

U mnie odpowiedzi na wszystkie trzy pytania, brzmią TAK!!! 
Tak rozmawiałam z mamą o seksie, tak rozmawiam z dzieckiem o seksualności i nagości, na tym etapie, na którym jest. 
TAK wychowanie seksualne powinno być obowiązkowe w szkole. Ale na pewno, nie na takich zasadach i nie z takich podręczników jakie są wykorzystywane teraz - pisane przez osoby, mówiąc subtelnie, mocno religijne i związane z kościołem katolickim, czy też sami księża mają swoje "trzy grosze w tych książkach" bądź prowadzą takie zajęcia??!!??

Zaczęłam od ostatniego TAK. jestem za edukacją, ponieważ w Polsce jest to wciąż temat BARDZO TABU i BARDZO NIESTOSOWNY. Tylko 10% rodziców rozmawia z dziećmi na "te" tematy. Pozostałe dzieci uczą się od kolegów na podwórku, z Google czy z filmów porno... Niezbyt przykładni tacy nauczyciele ;/
Nawet jeśli rozmawia się z rodzicami to i tak nie zawsze dokładnie o wszystkim. Może też dlatego, że dzieci mimo wszystko wstydzą się, albo po prostu nie są świadome jakie tematy podejmować. Tak jak rodzic, w tych nie kontrowersyjnych płaszczyznach, nie jest w stanie sam w 100% przekazać dokładnej wiedzy i dlatego powstała szkoła, żeby wspomóc, a nawet wyręczyć w niektórych dziedzinach rodzica. Co dotyczy również tematów łóżkowych! Zwłaszcza, nie bójmy się tego powiedzieć głośno, w tak zacofanym kraju, jakim jest pod tym względem Polska! 
W moim domu rodzinnym, nie było w pełni podejmowanych tematów seksualnych. Pamiętam jak byłam, podczas jednej z przeprowadzek, rzucona z tatą w innym mieście, z dala od mamy i... Dostałam swój pierwszy okres... Jak ja się wstydziłam poprosić tatę o kasę na podpaski!!! Ale ostatecznie musiałam. Nie było wyjścia ;) Tata mi pogratulował i pamiętam, że zadzwonił do mamy. Ale to mama tłumaczyła mi wszelkie znaki zapytania wynikające z nowej sytuacji. 
A na potwierdzenie tego, że brak nam wiedzy na temat choćby zwykłej, wydawać by się mogło, nie tak bulwersującej, budowy anatomicznej naszego ciała, zwłaszcza miejsc intymnych, przytoczę historię z życia wziętą. Z matki wariatki życia, jakby nie było. ;) 
Z biologią to od zawsze miałam na bakier... Nie moje klimaty. Anatomia- owszem, już małe dziecko umie wymienić- główka, rączki, nóżki, brzuszek, chłopcy mają siusiaki, dziewczynki pochwy tzn bardziej popularnie nazywane cipcie. Ok. I tyle. A teraz coś, co może Was rozśmieszyć do łez... Do ok 18 roku życia matka wariatka myślała, że... penisy są owłosione!!! Serio! Może będę uważana za dziwną, ale pornoli nigdy nie oglądałam. Jakoś mnie nie pociągało...pociągnie przez wystylizowane plastikowe lale, sztucznie wydłużanych, wielkich, prawie jak trąba słonia, penisów. Zastanawiacie się zatem, skąd wiem co tam się dzieje, jak ci główni "bohaterowie" wyglądają? Ano... Mój ci On, chciał mnie na początku naszej znajomości wprowadzić w świat nastolatków z wielkiego miasta... Ale raczej nie dałam się poprowadzić tą drogą ;) Najzwyczajniej w świecie mnie to nie jarało i do dziś nie jara! 
Ale zeszła z głównego tematu. Co do rozmów i edukacji... W domu oględnie mówiło się o seksie. Tata brał ode mnie "gumki" bo zapomniał kupić, a ja w szkole prowadziłam akcję na 1 grudnia i przez szkolne władze byłam zaopatrzona w olbrzymią ich ilość do rozdania... Może innym wydawać się to bardzo dziwne, w dobie szybkiego, wszechobecnego, ale w ogóle nierozumnego, seksu, dziewictwo straciłam po liceum!!! Nie znaczy to, że wcześniej byłam "grzeczna" ;) Ale oprócz seksu przecież są inne formy rozgrzewek nastolatków, takie bezpieczne :D Przed Nim... Był tylko jeden facet. Jeden facet, jeden raz! Bo przed spotkaniem z Nim, o ironio, chciałam wiedzieć jak to jest tak w pełni, tym bardzie, że On miał dużo...szersze doświadczenie. O czym przekonałam się bardzo szybko... Na naszym pierwszym wspólnym Sylwestrze u jego znajomej...były wszystkie Jego byłe ;-P 
I znów odbiegam od tematu...
U mnie w domu, nie był to temat codzienny, ale nie było też problemu podejmować go. Jak już wspomniałam, nie o wszystkim dowiedziałam się od rodziców. Bądźmy szczerzy, od mamy, w moim przypadku. Rozmowy dotyczyły dorastania, czy potem antykoncepcji. Nagość w relacji mama- dzieci nie były czymś wstydliwym. Wstydziłam się taty i nie pałałam chęcią oglądania go nago. Nie znaczy to, że za oglądaniem mamy mi zależało ;) Było to raczej coś naturalnego, nie krępowało. Rozmawiałam o antykoncepcji i to mama poleciła mi pierwszego ginekologa.
Jakby nie było, sporo też wyszło z rozmów z koleżankami i kolegami. Co, z czasem, okazało się niekiedy błędną wiedzą ;)

A jak to wygląda u nas, teraz? Niektórzy pewnie pomyślą, co ze mnie za pomyleniec (choć podejrzewam, że od dawna już i tak o mnie myślą :P), mam w końcu niespełna 4letnią i półroczną córcię, a ja podejmuję "ten" temat... Ano podejmuję, odpowiadając na zaciekawienie Zetki. Od malutkiego zna różnice między kobietą a mężczyzną. Oboje z Nim nie chowamy się i nie krzyczymy ze złości jak któreś z nas biega po domu nago. Pamiętam, jak Zetka długo przeżywała, że chłopcy mają rurki do sikania i musi być im z tego powodu niewygodnie ;) Ostatnio, (uwaga- mało apetyczny fragment) wymieniałam tampon. Zetka myła się i zaczęła się przyglądać i w pewnym momencie "Mamo, skaleczyłaś się? Bardzo cię boli?" :))) A mina jej- bezcenne! Przerażenie z wielkim zaciekawieniem. Więc powiedziałam jej, że to nie skaleczenie, że to naturalne dla dużych dziewczynek. Po tych wyznaniach stwierdziła, że nie chce być duża ;) Nie dziwię się jej ;) pod tym względem sama do dziś nie lubię być duża ;) Ale natury się nie oszuka :( 

Seksualność- Zetka uważa za zupełnie naturalne to, że się z Nim przytulamy czy całujemy. Nawet tego od nas wymaga!! :) Jak się witamy, to najczęściej cmokamy dziewczynki, a Zetka wtedy "teraz wy dajcie sobie buzi" :) O samym seksie jeszcze nie rozmawiałyśmy. Jeszcze nie ten etap. Ale nie opowiadaliśmy jej bajek dotyczących tego, skąd się biorą dzieci. Wie, że dziecko rośnie w brzuszku i potem z niego wychodzi. Nie interesowała się i nie pytała, skąd znalazło się w brzuszku. Ale oglądała nagranie USG i przygotowaliśmy ją na to, że mama musi jechać do szpitala, żeby tam pomogli wyjąć Kudłatą. Zetka jak coś ją ciekawi- a to bardzo spragniona wiedzy bestia- pyta. A jak nie pyta, to... Uwierzcie mi, wiemy kiedy trzeba coś wytłumaczyć :) Rozmawiamy. Tłumaczymy. Nigdy nie będę jej zapodawać bajek, jakie występują w podręcznikach na rynku polskim, że seks to miłość między mężem i żoną... 
Chciałabym, aby powstały podręczniki i odpowiednio przygotowani do tego nauczyciele, ponieważ jestem w pełni świadoma, że chcąc nie chcąc może dojść do etapu, gdzie moja wiedza będzie niewystarczająca. 

To, jaka jest nasza rodzima polityka edukacyjna dotycząca życia, przewspaniale opisuje Kamila Raczyńska. Mnie to co ona pisze, w ogóle nie dziwi. Tylko smuci. Bardzo! Bo wciąż potwierdza się totalne zacofanie polskiego społeczeństwa. Polecam Wam gorąco. Choć może nie jest to przyjemna lektura...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz