Dzisiaj Mikołajki. Ale ja o czym innym... Bo ile można z tym Mikołajem ;)
Mija już szósty tydzień moich wypocin...tzn doskonalenia swojego ciała.
Jestem z siebie dumna! Choć moje efekty nie są tak spektakularne jak
Jego. No ale, nie obwijajmy... On miał i jeszcze ma nieco więcej ciałka
takiego nadprogramowego. A u mnie teoretycznie nie było, bo te mierniki
wskazywały, że "jestem w normie". Halo?!? Czyjej normie? ;) Moja norma
to leżące od kilku lat ukochane spodnie, w które już już prawie się
mieszczę. Ale jeszcze prawie :/
Nie ma co narzekać z drugiej strony, bo bez pomocy osób wyszkolonych ku
temu, pewnie długo bym dochodziła, tzn wchodziła w TE spodnie ;)
Nie byłabym sobą, gdybym się nie pochwaliła swoimi osiągnięciami, które
były raz mniejsze, raz większe, czasem coś "grzeszyłam"- bo to ludzka
rzecz, no przecież ;-)
Zaczynałam... Z wagą 72,2kg, w obwodzie w pasie 93cm. Sporo! Sporo za
dużo. Podczas ostatniego spotkania, z Dietetyczką, po pięciu tygodniach diety i
ćwiczeń, które obecnie już trwają po 2 godziny trzy razy w tygodniu: waga 66,2kg!!!! :D w pasie 81cm!!!! :D Zbliżam się wagowo do tej
swojej sprzed obu ciąż, a brzucholec... Jeszcze z dyszka cm i będzie
dobrze!! :)
Nie okłamując nikogo, przyznaję się, że nie zawsze było różowo. Na dzień
dzisiejszy mam dość pomidorów. Już na nie patrzeć mnie mogę ;) Zaczęłam
kupować różne odmiany tych malutkich, byleby coś zmienić. No i zdarzały
się grzeszki :) Przyleciał mój brat. Po pięciu latach nie bycia w
Polsce objadał się polskim, najpyszniejszym pieczywem. No i bądź tu
mądra!! Świeża bułeczka pachnie, wędliny kuszą... I skusiłam się. Innym
razem byłam w knajpie i zamiast zaplanowanej kolacji zjadłam pierogi. A
to chrupnęło się jakieś ciacho, czy raz wchłonęłam drożdżówkę z serem...
Mmmm pychota!!
Ale grzeszki odpokutuję regularnym i wyciskającym ćwiczeniom. Chodzę
trzy razy w tygodniu. Dodatkowo ćwiczę w domu i jeszcze raz w tygodniu
jeżdżę do innej gym, na inne ćwiczenia. Dzięki temu moje grzeszki
zostają wypalone. :)
Inny kryzys to okres po trzecim tygodniu, kiedy waga spadła zaledwie o
dwie dziesiąte kilograma :/ Nie było mi wesoło. Ale pocieszyła mnie i
wytłumaczyła mi taki stan rzeczy Dietetyczka. Muszę pamiętać, że jestem
po porodzie. Kobiecy organizm regeneruje się przez rok! I mój organizm
szybko dostosował się do nowych nawyków żywieniowych. Aby ruszyć wagę,
Dietetyczka zmieniła mi menu. Po tygodniu blisko 2kg spadły! Teraz, aby
organizm się nie przystosowywał, mam co tydzień inaczej układany plan.
Co to znaczy? Że w jednym tygodniu mam np.4 posiłki, a w drugim 5 ale
mniejszych. No i waga drgnęła i spada! :)
Aż boję się świąt... W tym
czasie tyle pokus... Najważniejsze, żebym utrzymała wagę, żebym nie
nagromadziła świątecznych zapasów! :)
Dzięki tej diecie i ćwiczeniom zauważyłam wielka poprawę kondycji!! Po
pierwsze bóle pleców zniknęły! Po drugie granica zmęczenia jest dalej.
Granica obciążenia jest większa.
Jak zaczynałam, to np. na bieżni spokojny bieg to 6,5km/h , szybki-
gdzie łapałam zadyszkę to 7-7,2km/h. Teraz? Dzisiaj np.godzinę biegłam
7,5km/h na 5 poziomie nachylenia! Ćwiczenia mięśni nóg zaczynałam przy
obciążeniu 20-25kg, w zależności od rodzaju ćwiczenia, a teraz 35-40kg!
Mimo zmęczenia, mam ochotę na jeszcze! Im więcej ćwiczę, tym więcej chcę
ćwiczyć! Uzależniłam się od tego. Marzy mi się bieżni w domu! Mogłabym
codziennie sobie biegać, niezależnie od pogody czy sytuacji kryzysowych z
dziećmi... Jest czas- hop na bieżnię. Kiedyś będę miała! Zobaczycie :)
A teraz coś dla lubiących mocne wrażenia i horrory :) Ci co są wrażliwsi...
zaraz po ciąży 5 miesięcy po ciąży
Tak więc, nie nudzą tyle o sobie... spodnie- here I come :-D
Oj Marta spora waga miałaś
OdpowiedzUsuńale jest dobrze że mniej masz
a zdjęca to bardzo wyszłaś pięknie :)
Hej magiera :) Ano...niestety ciąże nie służą zgrabnej sylwetce ;) Ale wzięłam się za siebie - nie dam się :) I dziękuję za komplement :) Takich więcej proszę ;)
UsuńA ja wróciłam na onet :) Witam serdecznie, pozdrawiam gorąco i zapraszam w moje skromne progi :) lustro-mojej-duszy.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuń