niedziela, 23 września 2012

Wyznania historyczne



Minął 1 września... Koniec wakacji. Dla jednych, bo dla innych jeszcze trwają, dla jeszcze innych nie istnieją, a dla jeszcze innych trwają wieczne wakacje...
Ale ja nie o tym.
Pierwszy września to data bardzo historyczna. Nie mylić z histeryczną, czyli że szkoła itp.  ;)
Pierwszy września to bardzo smutna data. I nie mam tu na myśli wszystkich leserów ze szkolnych ławek ;)
Każdy chyba wie, że to był początek cierpienia milionów ludzi. Początek końca nie jednych marzeń, miłości, czy po prostu życia.
Wzięło mnie, bo historię bardzo lubię. Zwłaszcza fascynuje mnie, wręcz hipnotyzuje okres II WŚ. Ale to nie dlatego naszło mnie na sentymentalne pitu pitu. Historia ze szkół to bardzo często, suche fakty. Wojna- data- dowódca- miejsce- rezultat. Tak mniej więcej w książkach przedstawia się naszą ogólnoludzką przeszłość. Nic dziwnego, że tyle dzieciaków nie przepada za historią w szkole. A historia może być bardziej ludzka, bardziej namacalna, bardziej uczuciowa, żeby wręcz nie powiedzieć- bardzo piękna... Wystarczy poszperać. Już nie chodzi o same książki-wspomnienia tych, którzy daną historię przeżyli. Bo dla wielu, żyjących w teraźniejszości, to wciąż tylko książki...
Jestem pełna podziwu, niesamowicie mnie to ujęło, zafascynowało...
Pasja.
Zbieractwo kojarzy się przeważnie z gromadzeniem „śmieci” ;-)
Ze wzg. na liczne zmiany miejsca zamieszkania, brak własnego stałego kąta, wyleczyłam się ze zbieractwa czegokolwiek! Kiedyś na wycieczkach, w podróży kupowałam mapy, widokówki z miejsca, informatory turystyczne. Teraz… czasami wezmę informator, jakąś mapę, wyjątkową widokówkę… zeskanuję, wrzucę do danego albumu ze zdjęciami (ach, ta cyfryzacja) i… oryginał wyrzucam. Bez sentymentu. To samo stało się z „pamiątkami” z przeszłości. Miałam sterty map, informatorów, ulotek…po prostu makulatury. Kilka kartonów…wylądowało w śmietniku. Trudno. I tak leżały w piwnicy, czy wysoko na szafie i nigdy się d nich nie wracało.
Ale dopiero teraz, po tylu latach, dowiedziałam się, o pasji jednego z wujostwa. To prawdziwe szukanie małych, ale jak wielkich skarbów! Widziałam jeden z nich. To on mnie oczarował i tak sentymentalnie ukierunkował na historię.
To rzeczy, do których na co dzień nie przywiązujemy uwagi. Od święta,  jakiegoś zdarzenia. Pierdółka. Ale jak namacalna staje się historia! Jaka pełna emocji, wrażeń żyjących wtedy ludzi. Oni opowiadają. O tym co kochali, o tym czego się bali, o tym co czuli.
Kartka. Widokówka. Pocztówka. Cały malutki klucz, do wielkiej historii. Znaleziony w antykwariacie. Może być stuletni, a może i pięćdziesięcioletni. Tak samo fascynuje. Choć może nie, skłamałam. Mnie fascynuje to co starsze.
Odnajdujesz kartkę, widokówkę od pana X do pani Y. Czytasz, o tym jak wyglądało wtedy życie, co było tematem głównym politycznie, sportowo, czy całkiem prywatnie. W pewien sposób podgląda się prywatne życie tamtych ludzi. Ludzi, których już nie ma, a jednak coś nam opowiadają, są obok nas :)
Przy najbliższej okazji postanowiłam wybrać się do jakiegoś antykwariatu i poszperać w ludzkich wspomnieniach :) A może znajdę coś ze swoich stron, może jakieś romantyczne wyznanie czy dramatyczne sprawozdanie...








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz